Lubię góry i piesze wędrówki. Z chęcią sięgam też po książki i filmy o tej tematyce. Podczas oglądania jednego z ostatnich filmów o himalaizmie zrodziła mi się pewna refleksja..
Bohater filmu marzył o wejściu na ośmiotysięcznik. Postawił sobie za cel zdobycie jego szczytu. Starannie przygotowywał się do wyprawy, zgromadził wszystko co niezbędne, zadbał o ekwipunek i wyruszył. Długa i trudna droga raz za razem go zaskakiwała: zawieje, śnieżyce, zwątpienie i rezygnacja. Musiał mierzyć się z kolejnymi przeszkodami. Zdobycie szczytu byłoby niemożliwe gdyby nie aklimatyzacja: naturalny i ważny element w wyprawie wysokogórskiej. To proces adaptacji, który poprzedza kolejne etapy wspinaczki. Jego celem jest przygotowanie organizmu do zmieniających się warunków. Polega na stopniowym wchodzeniu w górę, budowaniu obozów, zakładaniu lin poręczowych i schodzeniu znowu w dół. W górach aklimatyzacja pozwala osiągnąć cel: zdobyć szczyt. Bez niej nie można byłoby pójść dalej. Ten krok w tył, zatrzymanie i zebranie sił pozwalają wyruszyć dalej z nową energią.
To trochę tak jak w codziennym życiu i w wyzwaniach, które przed nami stają. Zatrzymanie by sprawdzić gdzie jestem, czego mi potrzeba, czasem krok w tył to też rozwój- to nieodłączna część naszego życia.
fot. priv